piątek, 20 maja 2016

Prawda ...

Prawda, większość z nas chce prawdy, mówimy ale  powiedz mi prawdę, ale jak to jest tak na prawdę, itp. Ale jak to jest z tą prawdą? Gdy zaczynasz mówić prawdę innym, to ich ubywa. Niby chcemy tej prawdy ale gdzieś tam w głębi duszy uciekamy od niej , a raczej od tych , którzy ją mówią.   Nie jest to łatwe ani dla jednej ani dla drugiej strony (mówiącego i odbiorcy) . Nie  mam na myśli czegoś pozytywnego, myślę o tych chwilach, tych rzeczach trudnych. Osobiście cenię sobie ludzi , którzy  wprost mówią o tym co myślą, o tym jak mnie postrzegają. Czasami zaboli, ale zaboli tylko raz gdy słyszysz, ale dla mnie jest to także informacja, że jestem jednak dla tej drugiej osoby kimś na kim  jej zależy. Sama staram się tak robić. I może nie dostarcza mi to przyjaciół  ale  jakoś żyje się inaczej. Wbrew pozorom prościej. Bo generalnie to życie jest proste, tylko my sami je komplikujemy. Zamiast mówić wprost, owijamy to co chcemy powiedzieć "w bawełnę" , lukrujemy , cukrujemy itd, itd. Tłamsimy w sobie wiele rzeczy byleby tylko nie powiedzieć tego co tak naprawdę myślimy. Doprowadza to do bezsensownych sytuacji. Przerabiałam to już kilka razy i teraz też   mam taką sytuację.  Poprawność jak to mówią polityczna być musi.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                   

sobota, 14 maja 2016

Monotematycznie...

Znów będzie o samotności, bo ta  mnie nie opuszcza. Chyba muszę ją zaakceptować i zawrzeć jakiś pakt. Staram się oswoić z myślą, że tak już zostanie , że będę sama do końca . No ale , właśnie no ale nie jest to proste. Czy warto mieć nadzieję? Łudzić się jeszcze, że będzie  inaczej , chyba nie czas i nie pora. Dzisiaj  przeczytałam artykuły o samotności (weekend.gazeta.pl) i padło tam stwierdzeni, że  "ebola nie wykończyła tylu ludzi co samotność" i zgadzam się z tym .  Samotność boli, męczy, nęka. Niby nic , niby ludzi na około jest bardzo dużo, w ciągu dnia i w pracy , ale potem. Potem zostaje tylko ona samotność. Idąc przez miasto, zwróciłam uwagę jak wszyscy jesteśmy zapatrzeni w ekraniki naszych telefonów, z słuchawkami na uszach odcinamy się od świat. A jeszcze do niedawna było inaczej. Rozmawialiśmy ze sobą, na stacjach, przystankach. To było takie normalne. A teraz? Komunikujemy się. A gdy coś zaczyna się psuć, gdy kogoś dopada nieszczęście to omijamy go, unikamy , bo przecież chcemy słyszeć tylko to co przyjemne. Jak zimny prysznic podziałały na mnie wiadomości ile znajomych jest już po rozwodzie. Nie chcę nikogo osądzać, ale czy nie przyzwyczailiśmy się do tego, ze jak się coś psuje to się to wyrzuca i sięga się po nowe. Tylko tak można z rzeczami , a w relacjach z człowiekiem , cóż ... Gdy pojawia się kryzys wychodzi na jaw fakt , że nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Bo takie rozmowy nie są łatwe i nie należą do przyjemnych.  Nie mówię tu o patologiach, ale o związkach , w których źle się dzieje bo , mówiąc najprościej  ludziska się gdzieś pogubili. Bo czasy, w których żyjemy nie sprzyjają i nie ułatwiają nam życia. A z drugiej strony to przecież po trosze i my kreujemy ten czas i miejsce.

sobota, 7 maja 2016

Nowszy model...

Jak zwykle byłam dzisiaj w schronisku dla psów. Satysfakcja jest, bo dwa psy znalazły dom, mam nadzieję, ze stały, kolejny chyba też pojedzie do nowego domu. Byli wolontariusze, którzy wyprowadzali psy na spacer i niby wszystko ok, ale wędrując tak po boksach uświadomiłam sobie, ze większość z tych psów  dokona tu swego psiego żywota. Smutne, ale niestety tak jest. Boimy się starości. Taka jest prawda. I te starsze psiaki, czasami schorowane nie mają już szans, bo większość osób chce młode psiaki . Niby rozumiem, taki szczeniaczek rozbraja każdego, ale te starsze maja w sobie , a raczej w swoich oczach coś niesamowitego, dziwną głębię, mądrość nie wiem do końca jak to nazwać. Wiem jak boli po stracie psa, ale... no właśnie  boimy się zabrać do domu 5 letniego psiaka , bo obawiamy się , ze szybko od nas odejdzie, a czy w życiu też otaczamy się tylko młodymi ludźmi, bo ci starsi mogą też nas opuścić. Wszystko ma być nowe, młode i piękne, a co z tymi co nie przystają do tego kanonu? Udajemy, ze ich nie ma , nie zauważamy , wymieniamy na nowszy model, nie zwracając uwagi na nic, nie podejmując wielokrotnie próby by coś naprawić. Dbamy o swój "dobrobyt emocjonalny " no i dobrze. Bardzo często gdy proszę znajomych by pojechali do schroniska i poświęcili godzinkę na spacer z psiakiem słyszę , że są za wrażliwi, że chyba by nie wytrzymali w takim miejscu. Czasami , tak nie wprost sugerują, ze ja to mam serce  z kamienia , bo tam jeżdżę . Nie,  nie mam  ! A  szkoda! Może żyłoby się łatwiej i w tym ludzkim i w tym nieszczęsnym psim świecie. Tego nie wiem , wiem jednak, ze życie to nie tylko przyjemne chwile (chociaż nie miałabym nic przeciwko) , że nie możemy się tak izolować od tego co nie jest  wesołe, radosne. Takie spotkania, obcowania z bólem wzmacniają, dają siłę . Zmienia się nasze spojrzenie na wiele spraw. Przynajmniej mnie się tak wydaje.

środa, 4 maja 2016

Takie tam...

Tak sobie myślę ( a ostatnio strasznie dużo myślę i niestety nie jest to zbyt dobre bo skutecznie utrudnia życie) jak to jest z tym znajdywaniem kogoś na całe życie. Kto kogo ma znaleźć, kto kogo ma szukać, jak to zrobić by dwoje się znalazło. Skomplikowane to wszystko gdy tak się o tym myśli. Mądra księga mówi, że "nie jest dobrze by człowiek był sam" skoro tak , to dlaczego wokół tak dużo samotnych . Czego nam brakuje, a raczej powinnam napisać czego mi brakuje, że nie  potrafię znaleźć sobie kogoś. Chyba trzeba się pogodzić , że pisane mi jest być samotną osobą. Tylko, że to cholernie boli...

niedziela, 1 maja 2016

Długie weekendy....

Długi weekendy to dla mnie długie myślenie. To takie babranie się w myślach, zastanawianie się co jest ze mną nie tak, że jestem tak potwornie samotna. Tak bardzo chciałabym być  z ludźmi ale oni ze mną nie chcą - chyba tak mi się wydaje. Jak to pogodzić? Jak przyłączyć się do jakieś grupy? Dotąd moją ucieczką były zwierzęta, skupiałam się na pomaganiu. Nie wiem komu pomagałam, im czy sobie. Ale tak długi czas wegetowałam. Działała prosta analogia. One samotne i szukające kogoś , człowieka tak jak i ja. Ich radość ze spaceru i taka ciągła  obecna w ich oczach nadzieja , że może tym razem się uda i znajdzie się dom, stawała się zaraźliwa. Ale im dłużej trwała relacja z moim (wg mnie przyjacielem) tym bardziej dostrzegałam potrzebę bycia z ludźmi. Tak bardzo się od niego uzależniłam - tak to dobre słowo. Ale po raz pierwszy miałam przy sobie człowieka, z którym było mi bardzo dobrze, który pokazał mi , czym tak naprawdę jest przyjaźń, co znaczy troszczyć się o drugiego człowieka. A teraz po tym wszystkim, ja się próbuje posklejać. A on, cóż albo udaje albo bawi się wspaniale. Czasami zastanawiałam się czy te relacje, to nie jest  jakaś manipulacja. Może chodziło tylko o pewne zyski, o gwarancję , że skoro wyjdziemy poza relacje służbowe , to ... No właśnie to.... Głupia jestem w tym wszystkim.